Kudzu – sposób na alkohol. Poradnik od A do Z (jak dawkować, przeciwwskazania).

Kudzu – tajna broń w rzucaniu picia. Jak dawkować, przeciwwskazania, właściwości lecznicze.

Wprowadzenie

Czy zdarzyło Ci się obiecywać sobie po ciężkim poranku z kacem: „Nigdy więcej nie tknę alkoholu!” – tylko po to, by kilka dni później znów sięgnąć po kieliszek wina czy butelkę piwa? Nie jesteś sam. Wielu z nas toczy cichą walkę z własnymi nawykami alkoholowymi. Dla jednych to kwestia zdrowia fizycznego i psychicznego, dla innych – chęć poprawy produktywności, jasności umysłu czy po prostu lepszego samopoczucia na co dzień. Ale dlaczego tak trudno czasem powiedzieć „dość” nawet po jednym drinku? I czy możliwe, że rozwiązanie choć części tego problemu kryje się w korzeniu pewnej pnącej rośliny z Azji?

Brzmi jak scenariusz z zielarskich przypowieści, ale kudzu – bo o nim mowa – od kilku lat przyciąga uwagę naukowców i terapeutów na całym świecie. Ten niepozorny korzeń, stosowany od wieków w tradycyjnej medycynie chińskiej, okazuje się mieć niezwykłe właściwości: potrafi zmniejszać naszą ochotę na alkohol i ilość wypijanego trunku. Co więcej, robi to w sposób subtelny, niemal niezauważalny dla samego zainteresowanego, nie powodując przy tym odurzenia ani przykrych skutków ubocznych typowych dla leków awersyjnych. Brzmi niewiarygodnie? Zapewne. A jednak badania naukowe – od laboratoriów w USA po kliniki w Europie – dostarczają coraz więcej danych potwierdzających tę rewelację.

W tym artykule wyruszymy w podróż przez fascynujący świat zależności między alkoholem a mózgiem oraz poznamy mechanizmy działania korzenia kudzu (Pueraria lobata), który może stać się sprzymierzeńcem zarówno osób walczących z nałogiem alkoholowym, jak i tych, którzy postanowili ograniczyć wieczorne drinki dla własnego zdrowia. Wyjaśnimy krok po kroku, jak alkohol wpływa na nasz organizm i dlaczego tak łatwo wpaść w pułapkę częstego picia. Następnie zrozumiemy, co takiego zawiera kudzu, że potrafi ten proces odwracać lub hamować – zaglądniemy do biochemii, neuronauki i wyników badań klinicznych. Przytoczymy najnowsze dowody naukowe z całego świata (ze szczególnym uwzględnieniem tych z Europy i Polski), aby oddzielić fakty od marketingowych mitów.

Co ważne, skupimy się na praktyce: omówimy, jak kudzu można stosować (tylko doustnie – w kapsułkach i nalewkach), w jakich dawkach, po jakim czasie można spodziewać się efektów i jak długo warto kurację kontynuować. Poruszymy też kwestie bezpieczeństwa – bo choć to „tylko roślina”, ma ona silnie działające składniki czynne, które mogą wchodzić w interakcje z lekami czy nie być wskazane dla każdego. Wskażemy potencjalne skutki uboczne, przeciwwskazania oraz interakcje kudzu z innymi substancjami.

Na koniec zastanowimy się, jak kudzu wpisuje się w realia europejskie i polskie: czy jest u nas dostępne, jak jest postrzegane i wykorzystywane klinicznie. 

Jeśli ciekawi Cię, czy „cudowny korzeń” faktycznie może pomóc wygrać z chęcią sięgnięcia po kolejny toast, zapraszamy do lektury. Podejdziemy do tematu rzetelnie i z odrobiną (auto)ironii – w końcu mówimy o roślinie, którą Amerykanie nazywają „winoroślą, która zjadła Południe” (ze względu na jej inwazyjność), a która być może pomoże nam poskromić własnego „alkoholowego potworka”.

Alkohol, mózg i zdrowie – dlaczego tak trudno przestać pić?

Zanim przejdziemy do kudzu, warto zrozumieć, co właściwie robi alkohol z naszym mózgiem i ciałem, że jego regularne spożywanie potrafi zakorzenić się w nawyk tak silny jak sama winorośl kudzu oplatająca drzewa. Alkohol etylowy (etanol) to substancja psychoaktywna, która oddziałuje na układ nerwowy w złożony sposób. Już po kilku łykach drinka czujemy rozluźnienie i poprawę nastroju – to efekt działania alkoholu na neuroprzekaźniki: przede wszystkim nasila on aktywność GABA, głównego neuroprzekaźnika hamującego, który wycisza nadmierną aktywność mózgu i daje uczucie uspokojenia. Jednocześnie alkohol hamuje glutaminian – neuroprzekaźnik pobudzający – co dodatkowo spowalnia i uspokaja obwody neuronowe. W praktyce oznacza to mniejsze napięcie, stres czy lęk – nic dziwnego, że po ciężkim dniu wiele osób sięga po lampkę wina „na odstresowanie”.

Alkohol stymuluje też uwalnianie dopaminy w tzw. układzie nagrody w mózgu (głównie w obszarze jądra półleżącego i brzusznego obszaru nakrywki). Dopamina wywołuje uczucie przyjemności i satysfakcji. To ten sam układ, który reaguje na smak ulubionego jedzenia czy sukces w pracy – alkohol jednak „przechytrza” go, dostarczając intensywny wyrzut dopaminy bez realnego powodu do nagrody. Efekt? Mózg uczy się kojarzyć alkohol z przyjemnością i rozluźnieniem, tworząc silną pozytywną motywację do powtarzania picia. Pomyśl o tym w ten sposób: jeśli za każdym razem, gdy jesteś zestresowany, kieliszek brandy zapewnia Ci ulgę, to z czasem mózg zaczyna automatycznie podpowiadać „napij się, poczujesz się lepiej” w każdej trudnej sytuacji.

Niestety, to błędne koło. Regularne spożywanie alkoholu prowadzi do adaptacji organizmu. Mózg, bombardowany ciągle alkoholem, broni się: zmniejsza wrażliwość receptorów GABA (przez co stają się mniej reaktywne) i zwiększa liczbę receptorów glutaminianu (próbując zrównoważyć ciągłe hamowanie). W praktyce rodzi to tolerancję – potrzebujemy coraz więcej alkoholu, by osiągnąć ten sam stopień odprężenia, co kiedyś po jednym piwie. Co gorsza, przy nagłym odstawieniu alkoholu, ten wyregulowany „na obecność alkoholu” mózg wpada w szał: za mało hamującego GABA, za dużo pobudzającego glutaminianu – stąd objawy odstawienne takie jak niepokój, drżenie rąk, pocenie się, kołatanie serca, bezsenność, a w ciężkich przypadkach nawet drgawki i majaczenie. Organizm przyzwyczajony do wieczornego drinka potrafi upomnieć się o niego bardzo nieprzyjemnymi dolegliwościami.

Ale nie chodzi tylko o mechanizmy czysto neurologiczne. Alkohol wpływa też na naszą psychikę i zachowanie. W niewielkich dawkach obniża zahamowania – czujemy się bardziej pewni siebie, rozmowni, problemy zdają się mniejsze. To bywa złudnie korzystne towarzysko czy emocjonalnie. Jednak im więcej alkoholu, tym mocniej zaburzone są funkcje poznawcze: spada zdolność racjonalnego myślenia, oceny ryzyka, kontroli impulsów. Stąd po kilku głębszych często podejmujemy decyzje, których na trzeźwo byśmy nie podjęli (nie bez powodu mówimy, że ktoś „mądry Polak po szkodzie”). Jeśli ktoś pije regularnie np. dla „rozluźnienia towarzyskiego”, może z czasem dojść do punktu, w którym bez alkoholu czuje się spięty i wycofany – powstaje psychiczna zależność polegająca na przekonaniu „muszę się napić, żeby normalnie funkcjonować wśród ludzi/poradzić sobie ze stresem”.

Wszystkie te czynniki sprawiają, że alkohol bywa zdradliwy: z jednej strony daje natychmiastową nagrodę (relaks, lepszy nastrój), z drugiej – długofalowo pogarsza nasz naturalny system radzenia sobie ze stresem i przyjemnością. W efekcie łatwo popaść w częstsze picie, nawet nie zauważając, kiedy weekendowe imprezy zamieniły się w codzienny rytuał lampki wina do kolacji, a stąd już niedaleko do problemów.

A problemy te są jak najbardziej realne. Wpływ alkoholu na zdrowie fizyczne jest dobrze udokumentowany: nadmierne spożycie uszkadza wątrobę (od stłuszczenia, przez zapalenie, po marskość), obciąża trzustkę (ostre i przewlekłe zapalenia trzustki to jedne z najboleśniejszych powikłań alkoholizmu), zwiększa ryzyko nadciśnienia i kardiomiopatii (serce „rozleniwione” toksycznym działaniem alkoholu słabnie), zaburza gospodarkę hormonalną i metaboliczną (sprzyja otyłości, cukrzycy). Alkohol drażni błonę śluzową żołądka i przełyku, może prowadzić do wrzodów i refluksu, a także zwiększa ryzyko nowotworów (m.in. wątroby, jamy ustnej, gardła, przełyku czy piersi u kobiet). Lista jest długa i ponura. W skali społeczeństw skutki nadużywania alkoholu to również olbrzymie koszty ekonomiczne i zdrowotne: od obciążenia służby zdrowia, przez absencje w pracy, po wypadki i tragedie rodzinne. W Polsce spożycie czystego alkoholu na głowę mieszkańca wynosi około 9-10 litrów rocznie (dane wahają się w zależności od roku – np. w 2021 było to ok. 9,7 l per capita), co plasuje nas nieco powyżej średniej europejskiej. Około 11-12% Polaków pije w sposób definitywnie szkodliwy lub ryzykowny (czyli tyle, że może to prowadzić do problemów zdrowotnych) – wydaje się niby niewiele, ale za tymi procentami kryją się miliony ludzi i rodzin, których dotyczy problem nadmiernego picia.

Zdrowie psychiczne również cierpi przy nadmiernym alkoholu. Paradoksalnie, choć wiele osób traktuje alkohol jako „lek na smutki” czy sposób na odprężenie, długotrwałe nadużywanie sprzyja powstawaniu lub nasilaniu depresji i zaburzeń lękowych. Poranny niepokój, „rozdygotanie nerwów” po przepiciu to nie tylko efekt biologiczny odstawienia – to także wyrzuty sumienia, poczucie winy, lęk o własne zdrowie i przyszłość. Wielu pacjentów uzależnionych mówi wręcz, że pije, żeby zagłuszyć lęk i depresję… które jednak w dużej mierze zostały wywołane wcześniejszym piciem. Błędne koło nakręca się samo.

Wobec powyższego, nic dziwnego, że coraz więcej osób – zarówno tych zmagających się z jawnym uzależnieniem, jak i takich, którzy nie są alkoholikami, ale zauważają, że alkohol stał się zbyt stałym towarzyszem ich życia – szuka sposobów na zmniejszenie lub wyeliminowanie alkoholu ze swojego życia. Tradycyjne podejścia obejmują terapie psychologiczne (np. psychoterapia, grupy wsparcia jak AA) oraz farmakoterapię (leki jak disulfiram, naltrekson, akamprozat). Te metody potrafią być skuteczne, ale nie zawsze są łatwe: disulfiram (Antabuse) powoduje gwałtowne reakcje zatrucia po wypiciu alkoholu – to skuteczne, ale wymaga żelaznej konsekwencji (lek trzeba przyjmować świadomie, licząc się z potencjalnie bardzo nieprzyjemną reakcją w razie sięgnięcia po kieliszek). Naltrekson z kolei blokuje odczuwanie przyjemności z alkoholu, co zmniejsza motywację do picia, ale bywa że obniża też ogólny poziom odczuwania przyjemności (bo blokuje receptory opioidowe biorące udział i w innych przyjemnych odczuciach). Do tego dochodzą skutki uboczne tych leków (np. disulfiram może uszkadzać wątrobę, naltrekson wywoływać nudności, senność). Nic więc dziwnego, że zarówno naukowcy, jak i sami pacjenci, coraz chętniej rozglądają się za alternatywami – łagodniejszymi, naturalnymi środkami, które mogłyby wspomóc walkę z nadmiernym piciem.

Tutaj właśnie na scenę wkracza kudzu, które zyskuje miano „roślinnego sprzymierzeńca” w ograniczaniu alkoholu. Zanim jednak ogłosimy go cudownym panaceum, przyjrzyjmy się mu z bliska. Czym dokładnie jest kudzu, skąd pochodzi i co takiego zawiera, że może wpływać na nasze pragnienie alkoholu?

Czym jest kudzu? Krótka historia „cudownej” rośliny

Kudzu (Pueraria lobata (Willd.) Ohwi), nazywane też opornikiem łatkowatym (to polska nazwa botaniczna rośliny), to gatunek wieloletniego pnącza z rodziny bobowatych. Pochodzi z Azji Wschodniej – jego ojczyzną są Chiny, Japonia i Korea, gdzie od tysiącleci cieszy się rozmaitymi zastosowaniami. W medycynie tradycyjnej Chin kudzu (znane tam jako gé gēn) było wykorzystywane już ponad 1 300 lat temu! Pierwsze wzmianki pochodzą z farmakopei chińskich z VII wieku – roślina ta była ceniona jako lek na gorączkę, migreny, dolegliwości żołądkowe, a także… na nadużycie alkoholu. To ważne: kudzu ma długą tradycję jako środek „antyalkoholowy” w ludowej medycynie Azji. Wierzono, że herbatka czy wywar z korzenia kudzu pomaga wytrzeźwieć, zmniejsza „ciągoty” do napitku i łagodzi skutki dnia następnego (detoksykuje organizm po piciu). Chińscy medycy zalecali kudzu zarówno na kaca, jak i w cięższych przypadkach alkoholizmu – oczywiście nie znając jeszcze szczegółów biochemii, ale empirycznie potwierdzając jego działanie.

Botanicznie kudzu to bardzo ciekawa roślina. Pnącze kudzu rośnie w tempie niemal ekspresowym, wypuszczając długie, zdrewniałe liany, które owijają się wokół wszystkiego, co napotkają – pni drzew, płotów, skał. Ma duże, zielone, trójlistkowe liście, a latem zakwita pięknymi, purpurowo-fioletowymi kwiatami zebranymi w kiście (kwiaty te wydzielają słodkawy zapach przypominający nieco winogrona). Po przekwitnięciu tworzy strąki z nasionami – w końcu należy do bobowatych, jest kuzynem np. fasoli. Jednak najbardziej imponująca część kudzu kryje się pod ziemią: to grube, bulwiaste korzenie, magazynujące skrobię i wodę. Pojedynczy korzeń kudzu może ważyć nawet kilkadziesiąt kilogramów i sięgać głęboko w glebę! Te właśnie korzenie są surowcem zielarskim – to w nich kryje się bogactwo związków czynnych, o których za moment.

Kudzu jest tak ekspansywne, że w miejscach introdukcji poza naturalnym zasięgiem stało się uciążliwym gatunkiem inwazyjnym. Słynny jest przykład południowych Stanów Zjednoczonych: kudzu sprowadzono tam na przełomie XIX i XX wieku (początkowo jako roślinę ozdobną i pastewną, a także do kontroli erozji gruntów). Niestety, łagodny klimat sprzyjał roślinie aż za bardzo – kudzu dosłownie zaczęło „zjadać” krajobraz, porastając całe połacie terenu, dusiąc rodzime drzewa i rośliny. W USA zyskało przydomek „vine that ate the South” („pnącze, które zjadło Południe”). Trudno o lepszą ilustrację jego żywotności: może rosnąć nawet 30 cm dziennie, pokrywając wszystko zielonym kobiercem liści! W Europie kudzu również bywa uprawiane, ale z racji chłodniejszego klimatu nie rozprzestrzenia się aż tak agresywnie (choć uwaga: od 2016 roku kudzu jest wpisane na listę inwazyjnych gatunków obcych w Unii Europejskiej – nie wolno go sadzić ani celowo hodować, a każdy wykryty dziko rosnący okaz powinien być usunięty). Co ciekawe, w Polsce naturalnie kudzu właściwie nie występuje – odnotowano jedynie pojedyncze okazy np. w Ogrodzie Botanicznym we Wrocławiu. Nie trzeba się jednak obawiać dżungli kudzu u nas – zimy skutecznie ograniczają zapędy tej rośliny. Niemniej, przetworzone korzenie kudzu są dostępne w handlu – importuje się je głównie z Chin czy Japonii, a następnie produkuje z nich suplementy diety.

Skoro już wiemy, jak wygląda i skąd pochodzi kudzu, przejdźmy do sedna: co jest w korzeniu kudzu, że może wpływać na spożycie alkoholu? Otóż korzeń ten jest prawdziwą skarbnicą aktywnych związków roślinnych, zwłaszcza z grupy izoflawonów. Izoflawony to związki należące do flawonoidów (naturalnych substancji obecnych w roślinach, często o działaniu przeciwutleniającym i hormonalnym). Kudzu zawiera m.in.:

  • Puerarynę – najbardziej charakterystyczny składnik kudzu, stanowiący często ponad 60% sumy izoflawonoidów w korzeniu. To właśnie pueraryna często brana jest na celownik badań jako główny „bohater” mechanizmów przeciwalkoholowych.
  • Daidzynę i daidzeinę – dwa kolejne istotne izoflawony kudzu. Ciekawostka: daidzeina i pokrewna genisteina występują też w soi i są znane jako fitoestrogeny (czyli roślinne związki działające podobnie do estrogenów w organizmie). W kudzu jednak bardziej interesujące jest ich działanie metaboliczne i neuroaktywne.
  • Genisteinę, formononetynę, biochaninę A, ononinę – to kolejne izoflawony obecne w mniejszych ilościach.
  • Skrobię – korzeń kudzu zawiera dużo skrobi (bywa używany nawet jako zagęstnik w kuchni azjatyckiej), ale ona akurat działa tylko odżywczo.
  • Saponiny – związki o właściwościach przeciwzapalnych i wpływających na metabolizm.
  • Kwasy fenolowe (np. kwas kawowy, ferulowy, chlorogenowy) – przeciwutleniacze mogące chronić komórki.
  • Minerały – korzeń dostarcza trochę wapnia, fosforu, żelaza, cynku i innych mikroelementów.

Cała ta apteka naturalna sprawia, że kudzu od dawna budziło zainteresowanie jako roślina lecznicza o wszechstronnym działaniu: w medycynie Wschodu stosowano je nie tylko przeciw piciu, ale też na nadciśnienie, bóle karku (przy sztywności karku w gorączce), migreny czy objawy menopauzy (wspomniane fitoestrogeny łagodzą np. uderzenia gorąca). Nas jednak najbardziej interesuje to antyalkoholowe oblicze kudzu.

Współczesna nauka zaczęła bliżej przyglądać się kudzu dopiero w drugiej połowie XX wieku. Pierwsze systematyczne badania nad jego wpływem na alkohol poczynili Japończycy i Amerykanie. Na przykład, tradycyjna medycyna japońska rozróżnia dwa surowce kudzu: kwiat kudzu (kudzu flower, Puerariae flos) stosowany na kaca, oraz korzeń kudzu (Puerariae radix) stosowany w dłuższej perspektywie przeciwko nałogowi. Badania wykazały, że kwiat kudzu rzeczywiście pomaga szybciej usuwać aldehyd octowy (toksyczny metabolit alkoholu) – dlatego może łagodzić objawy kaca. Natomiast korzeń kudzu zawiera wspomniane izoflawony, które wpływają na metabolizm alkoholu i pracę mózgu w inny sposób – hamując chęć dalszego picia zamiast tylko odtruwać. To korzeń budzi większe zainteresowanie w kontekście uzależnień.

Najważniejsze odkrycia nastąpiły w latach 90. XX w. i na początku XXI w. Grupy badawcze zaczęły testować wyciągi z kudzu na zwierzętach laboratoryjnych – głównie na szczurach i złotych chomikach (co ciekawe, istnieją szczepy gryzoni, które z natury lubią alkohol – wykorzystuje się je właśnie do badania leków ograniczających picie). Wyniki były obiecujące: zwierzęta mające do wyboru wodę lub roztwór alkoholu piły znacznie mniej alkoholu, gdy podawano im ekstrakt z kudzu. Redukcja spożycia sięgała 30-50% w porównaniu do zwierząt niechronionych kudzu. To bardzo dużo – wyobraź sobie, że szczur, który normalnie wypijał np. ekwiwalent 1 g etanolu, po kudzu zadowalał się 0,5 g lub mniej. Co istotne, kudzu nie powodowało, że te zwierzęta w ogóle przestawały pić – po prostu piły mniej, jakby szybciej się „nasycały” alkoholem.

Te przełomowe prace zostały zauważone m.in. przez naukowców z Harvardu (szpital McLean, pod kierunkiem dr Scotta Lukasa) oraz Duke University i UCSF (tam prym wiodły badania nad pojedynczymi związkami kudzu, jak daidzin, przez dr Ting-Kai Li i dr Iwana Diamonda). W 2005 roku opublikowano pierwsze w historii badanie kliniczne na ludziach, sprawdzające działanie kudzu u osób pijących alkohol. Wyniki? Również imponujące. Przyjrzyjmy się im bliżej w dalszej części, omawiając mechanizmy działania kudzu i dowody z badań.

Zanim jednak zagłębimy się w naukę, warto wiedzieć, że kudzu jest dostępne na rynku europejskim i polskim przede wszystkim jako suplement diety. Można je kupić w postaci kapsułek z ekstraktem z korzenia albo nalewki (wyciągu płynnego). W aptekach, sklepach zielarskich czy internetowych znajdziemy wiele preparatów opisanych jako wspomagające walkę z nałogiem lub ograniczanie picia alkoholu. Nie podamy tutaj konkretnych marek ani sklepów, zgodnie z założeniem bezstronności, ale faktem jest, że produkty zawierające kudzu są legalnie sprzedawane w Polsce. Warto wspomnieć, że chociaż uprawa kudzu jest zakazana (jako gatunek inwazyjny), to przetworzone ekstrakty nie podlegają tym regulacjom – więc spokojnie, kupując kapsułki kudzu nie łamiesz prawa, a jedynie korzystasz z importowanego surowca.

My również w praktyce klinicznej spotykamy pacjentów, którzy pytają o kudzu lub już je stosują. Dlatego tak ważne jest rzetelne przedstawienie informacji: żeby nie obiecywać złotych gór, a jednocześnie nie zniechęcać – bo kudzu to nie szarlatański wynalazek, tylko faktycznie obiecujący adjunct (dodatek) w terapii. Przyjrzyjmy się zatem, jak kudzu działa i co na to nauka.

Jak kudzu działa? Mechanizmy ograniczania potrzeby alkoholu

To chyba najbardziej intrygujące pytanie: w jaki sposób kawałek korzenia może sprawić, że człowiekowi mniej chce się pić alkohol? Żeby to zrozumieć, musimy zajrzeć zarówno do biochemii metabolizmu alkoholu, jak i do neurotransmiterów w mózgu. Okazuje się, że kudzu oddziałuje na obu tych polach.

Kudzu a metabolizm alkoholu – naturalny „antabus”?

Pierwszy trop mechanizmu kudzu naukowcy odkryli, badając związek o nazwie daidzin (to jeden z głównych izoflawonów kudzu). W laboratorium wykazano, że daidzin jest inhibitorem enzymu ALDH-2, czyli dehydrogenazy aldehydowej typu 2. Brzmi skomplikowanie? Już wyjaśniamy. Gdy pijemy alkohol, nasz organizm stara się go zneutralizować: wątroba (i nie tylko) metabolizuje etanol w dwuetapowym procesie. Najpierw enzym ADH (dehydrogenaza alkoholowa) przekształca etanol w aldehyd octowy. Niestety, aldehyd octowy to paskudna trucizna – to on odpowiada za sporą część objawów kaca (zaczerwienienie twarzy, nudności, ból głowy, tachykardia). Na szczęście drugi enzym, właśnie ALDH-2 (obecny głównie w mitochondriach wątroby), szybko przerabia aldehyd octowy w kwas octowy, który jest już względnie nieszkodliwy (kwas octowy to w zasadzie ocet w organizmie – dalej metabolizowany do dwutlenku węgla i wody).

Teraz uwaga: jeśli zablokujemy ALDH-2, aldehyd octowy zaczyna się kumulować podczas picia alkoholu. Rezultat? Pojawia się reakcja toksyczna: twarz czerwienieje, serce wali, człowiek robi się potwornie czerwony, jest mu niedobrze, może wymiotować, odczuwa pulsujący ból głowy. Innymi słowy – czuje się tak źle, że absolutnie odechciewa mu się pić dalej. To właśnie zasada działania leku disulfiram (Antabuse), stosowanego w awersyjnej terapii alkoholizmu: disulfiram blokuje ALDH i wywołuje silny „kac” natychmiast po spożyciu alkoholu, zniechęcając do picia przez strach przed tą reakcją. Ale disulfiram to syntetyczny lek o dość gwałtownym działaniu.

Okazuje się, że daidzin z kudzu jest naturalnym blokerem ALDH-2. Badania na zwierzętach wykazały, że to hamowanie ALDH przez daidzin może być jednym z powodów, dla których zwierzęta po kudzu piją mniej – po prostu szybciej odczuwają negatywne skutki alkoholu. U gryzoni zauważono, że pod wpływem ekstraktu z kudzu (lub czystego daidzinu) preferujące alkohol szczury piły mniej, mimo że nie stawały się „naćpane” kudzu – raczej wyglądało na to, że picie przestaje im sprawiać frajdę.

Badacze poszli dalej: skoro daidzin z kudzu działa jak naturalny antabus, próbowali zmierzyć, czy rzeczywiście rośnie poziom aldehydu octowego we krwi po spożyciu alkoholu z kudzu. Wyniki nie były jednoznaczne. Co prawda u zwierząt czasem obserwowano pewien wzrost aldehydu, ale nie zawsze. U ludzi zaś – ku pewnemu zaskoczeniu – w jednym z pilotowych badań nie stwierdzono istotnego wzrostu aldehydu we krwi po kudzu. To sugeruje, że mechanizm jest bardziej złożony niż tylko czyste „wywołanie kaca”. Możliwe wyjaśnienie jest takie, że kudzu (lub poszczególne jego składniki) mogą spowalniać metabolizm alkoholu na wcześniejszym etapie – np. poprzez hamowanie ADH (dehydrogenazy alkoholowej) lub wpływ na krążenie krwi (o czym za chwilę). Jeśli metabolizm etanolu jest spowolniony, to alkohol dłużej krąży we krwi i szybciej dociera do mózgu. Wtedy osoba pijąca może szybciej poczuć „wystarczająco dużo”, zanim zdąży wypić więcej.

Hipoteza „przyspieszenia efektu” została zasugerowana już w pierwszych badaniach na ludziach. Naukowcy z Harvardu zaobserwowali bowiem ciekawą rzecz: osoby, którym podano kudzu, nie czuły się bardziej pijane niż te na placebo, mimo że piły mniej. W ich krwi (a dokładniej w wydychanym powietrzu) po zakończeniu sesji picia poziom alkoholu był niższy niż w grupie placebo – co logiczne, bo mniej wypiły. Ale jednocześnie notowano u nich pewne subtelne różnice tuż po rozpoczęciu picia: jakby alkohol szybciej osiągał pewien poziom odczuwalny. Sam dr Lukas z McLean Hospital opisał to tak: „Zioło to zdaje się przyspieszać działanie alkoholu na mózg – mózg wcześniej dostaje sygnał „OK, czuję działanie, nie potrzebuję więcej”. Innymi słowy, kudzu może sprawiać, że po jednym piwie czujemy się tak, jak normalnie po dwóch, dzięki czemu nie mamy ochoty sięgać po drugie czy trzecie. Ale – co ważne – nie powoduje to jednocześnie silniejszego upojenia ani upośledzenia funkcji psychomotorycznych. To bardzo subtelny efekt: trochę tak, jakbyśmy szybciej osiągnęli „mentalną sytość” alkoholem, choć niekoniecznie jesteśmy bardziej pijani w sensie fizycznym.

Mechanizm metaboliczny zatem wygląda tak: kudzu (poprzez daidzin i być może inne składniki) inhibuje enzymy rozkładające alkohol (głównie ALDH, być może częściowo ADH), co skutkuje zmianą kinetyki alkoholu w organizmie. Możemy mieć wyższe stężenie alkoholu we krwi przy tej samej dawce początkowej (czyli pierwszy drink mocniej „uderza do głowy”), ale równocześnie – ponieważ pijemy mniej – sumarycznie mniej alkoholu ulega metabolizmowi, więc mniej toksycznych produktów powstaje. To mogłoby tłumaczyć, czemu w niektórych badaniach nie obserwowano zwiększonego aldehydu: osoby na kudzu po prostu nie doprowadzały do tak wysokiego spożycia alkoholu, by aldehyd osiągnął wyższe poziomy, bo same przestawały pić wcześniej.

Kudzu a neuroprzekaźniki – wpływ na mózg i „głód alkoholowy”

Drugi filar działania kudzu leży w bezpośrednim wpływie na mózg i układ nerwowy. Roślina ta jest bogata w związki, które przenikają do mózgu i mogą tam oddziaływać na receptory i neuroprzekaźniki zaangażowane w odczuwanie nagrody i stresu.

Jedna z hipotez zakłada, że niektóre izoflawony kudzu (np. pueraryna) mogą modulować receptory GABA-A w mózgu. Przypomnijmy: receptory GABA-A to miejsca, gdzie działa alkohol (pośrednio) oraz leki uspokajające typu benzodiazepin (bezpośrednio). W badaniach laboratoryjnych wykazano, że pueraryna może wiązać się z miejscem dla benzodiazepin na receptorze GABA-A (tak przynajmniej wskazywały doświadczenia in vitro z użyciem znacznika [^3H]-flunitrazepamu, który jest ligandem tych receptorów). Co to oznacza w praktyce? Być może kudzu delikatnie nasila sygnalizację GABAergiczną – czyli wywołuje lekkie uspokojenie podobne do efektu bardzo małej dawki alkoholu lub benzo, ale bez samego alkoholu. Jeśli tak jest, to osoba biorąca kudzu mogłaby odczuwać odrobinę mniejszy stres czy napięcie, dzięki czemu mniej odczuwa potrzebę „napicia się dla relaksu”. Innymi słowy, kudzu może samo w sobie działać anksiolitycznie (przeciwlękowo) i relaksująco. Istnieją nawet badania na zwierzętach sugerujące, że pueraryna zmniejsza lęk występujący przy odstawieniu alkoholu (gdy u uzależnionych gryzoni pojawia się niepokój abstynencyjny, podanie pueraryny łagodzi ten objaw). To bardzo ważne, bo często jednym z powodów sięgania po kolejny kieliszek jest właśnie chęć uśmierzenia nieprzyjemnych emocji czy objawów abstynencyjnych.

Kolejny mechanizm dotyczy układu nagrody i dopaminy. Jak wspomnieliśmy, alkohol podnosi poziom dopaminy w mózgu, co daje uczucie przyjemności. Zespół dr Diamonda z San Francisco zbadał syntetyczną pochodną daidzinu (nazwaną CVT-10216) i odkrył, że hamuje ona wzrost dopaminy spowodowany alkoholem​. Innymi słowy, blokuje „kopa” dopaminowego po drinku. Jeśli kudzu działa podobnie (a daidzin to oryginalny związek obecny w roślinie), to znaczy, że po spożyciu kudzu kiedy wypijemy alkohol, nie daje on już takiej satysfakcji jak zwykle – więc po co pić więcej? To mechanizm neutralizacji nagrody alkoholowej. Trochę jak naltrekson blokuje endorfiny i odbiera euforię z alkoholu, tak daidzin może ograniczać dopaminową „iskrę radości”. Co ciekawe, w badaniach na szczurach wspomniany CVT-10216 (syntetyczny inhibitor ALDH-2 oparty na strukturze daidzinu) nie tylko zmniejszał ich picie, ale także zapobiegał nawrotowi picia po okresie abstynencji​. To znaczy, że szczury po odstawieniu, które normalnie rzuciłyby się na alkohol (zjawisko „odbicia” picia), po leczeniu CVT nie miały takiego impulsu. Tłumaczy się to właśnie brakiem nagrody dopaminowej – przestają „ścigać” alkohol, bo nie dostają z niego takiej frajdy.

Pueraryna – drugi główny związek kudzu – również była badana pod kątem wpływu na układ nerwowy. W jednym z badań (prowadzonym w ramach projektu NPI – Natural Pharmacia International – firmy, która nota bene opatentowała pewien standaryzowany ekstrakt kudzu) stwierdzono, że czysta pueraryna podana zwierzętom zmniejsza objawy odstawienia alkoholu i może działać neuroprotekcyjnie. Kudzu notowane jest w literaturze z efektami ochronnymi na neurony: potrafi zmniejszać uszkodzenia mózgu w modelach udaru niedokrwiennego, a także redukować neurotoksyczność alkoholu w obszarze hipokampa (kluczowym dla pamięci). To oznacza, że długoterminowe przyjmowanie kudzu mogłoby chronić mózg pijącej osoby przed degeneracją i utratą funkcji poznawczych wywołaną piciem. Oczywiście taka ochrona nie jest totalna – najlepiej chroni brak alkoholu – ale sama świadomość, że kudzu może wspomagać regenerację układu nerwowego, jest budująca. Pacjenci często mówią: „Czuję, że alkohol zniszczył mi już trochę głowę” – kudzu dzięki antyoksydantom i neuroprotekcji może pomóc odwrócić część tych szkód lub przynajmniej im zapobiec, gdy ktoś redukuje picie.

Warto również wspomnieć o potencjalnym wpływie kudzu na serotoninę i inne układy neurohormonalne. Niektóre źródła sugerują, że izoflawony kudzu mogą wpływać na receptory serotoniny (choć tu dowody są mniej jasne). Gdyby tak było, modulacja serotoniny mogłaby wpłynąć na nastrój i kontrolę impulsów – co również jest istotne w kontekście picia (wiele leków na uzależnienia, np. akamprozat, częściowo działa przez glutaminian i GABA, ale modulacja serotoniny – jak w przypadku niektórych leków antydepresyjnych – też bywa korzystna).

Podsumowując mechanizmy na poziomie mózgu: kudzu oszukuje nasz mózg, by ten nie domagał się kolejnego drinka. Robi to prawdopodobnie poprzez:

  • Uspokojenie układu stresu (nasilenie sygnału GABA, działanie uspokajające).
  • Zmniejszenie „nagrody” z alkoholu (hamowanie wzrostu dopaminy – a więc brak dodatkowej euforii z kolejnej dawki).
  • Łagodzenie objawów odstawienia (działanie przeciwlękowe i przeciwdrgawkowe zauważone u zwierząt).
  • Działanie neuroprotekcyjne (mózg lepiej znosi abstynencję i regeneruje się, co może przekładać się na lepsze samopoczucie psychiczne, a więc mniejszą potrzebę powrotu do picia).

Kudzu a zachowanie – co czujemy po kudzu?

Z punktu widzenia użytkownika, ważne jest pytanie: jak to właściwie jest brać kudzu? Czy czuję jakieś zmiany, czy po prostu mniej piję?

Większość badań i relacji wskazuje, że kudzu nie daje wyraźnie odczuwalnych efektów subiektywnych. To znaczy, że nie poczujesz się po nim ani pijany, ani nienaturalnie spokojny czy odurzony. To nie jest środek psychoaktywny w potocznym rozumieniu – raczej delikatny modulator. Osoby biorące udział w badaniach często nie były w stanie odróżnić, czy dostały kudzu czy placebo, bo nie odczuwały różnicy w samopoczuciu (poza tym, ile alkoholu finalnie wypiły). To dobra wiadomość, bo oznacza, że kudzu nie upośledza funkcji psychomotorycznych – możesz normalnie prowadzić samochód (oczywiście mówiąc o samym kudzu, nie o alkoholu!) czy wykonywać pracę wymagającą koncentracji. W przeciwieństwie do disulfiramu, kudzu nie spowoduje, że poczujesz się fatalnie po kieliszku wina – raczej subtelnie podpowie Twojemu organizmowi: „hej, już wystarczy”.

W praktyce osoby stosujące kudzu często mówią coś w stylu: „Kiedyś jak zacząłem pić piwo, to kończyło się na czterech. Teraz po jednym, maks dwóch nie mam ochoty na więcej, czuję się jakbym już wypił swoje”. Albo: „Wypijam lamkę wina i właściwie mam dość, mogę przejść na wodę i nie czuję dyskomfortu”. To ogromna zmiana, bo przecież właśnie ta nienasycona ochota na „jeszcze jednego” jest źródłem problemów przy piciu.

Z naszego doświadczenia klinicznego w Total Medic wynika, że kudzu najlepiej działa u osób, które nie są jeszcze skrajnie uzależnione fizycznie, ale raczej piją szkodliwie lub nawykowo. Tacy pacjenci często mówią: „Nie muszę pić codziennie, ale jak zacznę, to trudno mi przestać”. I tu kudzu potrafi zdziałać wiele: zmniejszyć tempo picia, wydłużyć przerwy między kolejkami, dać wrażenie sytości. To przekłada się na mniejszą ogólną konsumpcję alkoholu, a więc i mniejsze szkody.

Z drugiej strony, osoby z ciężkim uzależnieniem, pijące od rana do nocy, z silnymi objawami odstawienia – u nich samo kudzu może nie wystarczyć. Bo jeśli ktoś pije nie dla przyjemności, ale żeby nie czuć objawów odstawienia, to sprawa jest bardziej skomplikowana. W takich przypadkach konieczne bywa najpierw klasyczne odtrucie (detoks) z użyciem benzodiazepin, nawadnianiem itd., a dopiero potem – w ramach podtrzymania trzeźwości – dołączenie kudzu, by ograniczyć nawroty ciągów.

Warto też wspomnieć o aspekcie behawioralnym: kudzu może pomagać przez coś w rodzaju efektu placebo lub rytuału zastępczego. Jeśli ktoś świadomie zażywa suplement „żeby mniej pić”, to już sam ten fakt może wpływać na jego zachowanie (bo chce, żeby działało). Ponadto np. nalewka kudzu przyjmowana 3 razy dziennie staje się nowym rytuałem – trochę jak picie herbat ziołowych zamiast piwa. W psychologii uzależnień takie „wypełnienie luki” po alkoholu czymś innym jest często kluczem do sukcesu. Kudzu dostarcza realnego efektu farmakologicznego, ale też pewnego poczucia, że „robię coś konkretnego, żeby przestać pić” – a to wzmacnia motywację.

Znamienny jest brak wpływu kudzu na subiektywne odczucie głodu alkoholowego w badaniach. W testach klinicznych uczestnicy wypełniali często skale oceniające, jak bardzo mają ochotę się napić (tzw. craving). Co ciekawe, kudzu nie obniżało ocen „chce mi się pić” – a jednak ludzie pili mniej​. To sugeruje, że działanie kudzu jest w dużej mierze nieświadome, fizjologiczne. Możesz nadal myśleć, że chętnie byś się napił, ale twoje ciało (i mózg) reagują szybciej sytością i ostatecznie nie pourniasz kolejnej porcji. Dla terapii uzależnień to akurat dobra wiadomość: łatwiej zmodyfikować fizjologię niż wolę. Wola bywa zawodna (każdy, kto próbował „silną wolą” przestać jeść słodycze albo rzucić papierosy, wie, jak kapryśna bywa motywacja). Jeśli mamy sprzymierzeńca, który sprawi, że samo nam się odechce po pewnym momencie, to nie musimy toczyć aż tak heroicznej walki z samym sobą.

Podsumujmy mechanizmy kudzu w jednym zdaniu: kudzu sprawia, że alkohol szybciej „uderza”, wolniej się rozkłada i mniej „cieszy” – dzięki czemu pijesz mniej, choć nie czujesz się oszukany czy pozbawiony przyjemności, bo twój organizm po prostu wcześniej odpuszcza.

Tyle teorii. Czas zobaczyć, co na to badania naukowe. Czy te mechanizmy naprawdę przekładają się na wymierne efekty u ludzi? Jakie są dowody?

Co mówi nauka? Badania nad kudzu i alkoholem

Dowody naukowe na działanie kudzu w kontekście alkoholu pochodzą z kilku źródeł: badań na zwierzętach, małych badań klinicznych na ludziach oraz obserwacji w praktyce. Omówmy najważniejsze z nich chronologicznie, bo historia jest tu ciekawa.

Pierwsze jaskółki – badania na zwierzętach

Już w latach 80. i 90. XX wieku w Japonii przeprowadzono testy na szczurach i chomikach złocistych, które wykazały, że ekstrakt z korzenia kudzu znacząco obniża dobrowolne spożycie alkoholu u zwierząt. W 1987 r. opublikowano wyniki, w których szczury otrzymujące kudzu piły około 50% mniej 10% roztworu alkoholu niż szczury kontrolne. Podobnie chomiki – które z natury lubią etanol – pod wpływem kudzu ograniczały picie. To przyciągnęło uwagę amerykańskich naukowców poszukujących nowych terapii uzależnień.

W latach 90. dr Wing-Ming Keung i dr Bert Vallee z Harvardu izolowali z kudzu konkretne składniki i testowali ich działanie. W 1993 r. donieśli, że daidzin z kudzu zmniejsza spożycie alkoholu u tzw. szczurów P (podatnych na alkohol) i syryjskich chomików o ok. 30-40%. Co ciekawe, w jednym z badań u szczurów podawanie daidzinu nie zwiększało poziomu aldehydu octowego, a mimo to picie spadało – co sugerowało, że mechanizm to nie tylko awersja (potwierdzając naszą wcześniejszą dyskusję, że mechanika jest złożona).

W 2004 r. ukazała się praca w Journal of Medicinal Food pokazująca, że czysta pueraryna (podawana dootrzewnowo w dawce 50 mg/kg/dzień) zmniejszyła spożycie alkoholu o około 50-60% u szczurów przez okres kilku tygodni​. Co więcej, szczury te nie doświadczały typowych objawów odstawienia (drżenia, pobudzenie) mimo odstawienia im alkoholu – jakby kudzu złagodziło ten proces. To dało podstawy, by sądzić, że kudzu może być użyteczne nie tylko w ograniczaniu picia, ale i w samym leczeniu uzależnienia (prewencji zespołu abstynencyjnego).

W sumie, przed rokiem 2005 istniało już kilkanaście publikacji, w których zgodnie wykazywano efekt przeciwalkoholowy kudzu u zwierząt. Jego siła była porównywalna lub nawet większa niż niektórych dostępnych wtedy leków (np. akamprosatu). To sprawiło, że badacze postanowili w końcu przetestować kudzu na ludziach.

Pierwsze badania na ludziach – Harvard 2005

Przełom nastąpił w połowie lat 2000. Zespół z Harvard Medical School (McLean Hospital) przeprowadził w 2005 roku pilotowe badanie z udziałem 14 ochotników (mężczyzn i kobiet) w wieku ok. 21-33 lata, którzy nie byli uzależnieni od alkoholu, ale regularnie dużo pili (tzw. heavy drinkers – średnio 3-4 razy w tygodniu po kilka drinków). Była to sprytna próba: zrekrutowano osoby, które same zgłaszały, że często upijają się dość mocno, ale formalnie nie miały jeszcze diagnozy uzależnienia. Takich ludzi jest mnóstwo – imprezowa młodzież, studenci, młodzi dorośli.

Badanie miało charakter podwójnie ślepej próby, kontrolowanej placebo. Uczestników zapraszano do specjalnego „mieszkania laboratoryjnego” – pomieszczenia z kanapą, telewizorem, muzyką – gdzie czuli się swobodnie, jak w domu. Mieli do dyspozycji lodówkę z ich ulubionym piwem (wybór ustalony wcześniej) i mogli tam spędzić kilka godzin, wiedząc, że mogą wypić maksymalnie 6 piw, ale nie muszą – pełna dowolność.

W pierwszej sesji wszyscy pili bez żadnego leczenia (badano ich wyjściowe nawyki). W drugiej sesji, tydzień później, połowa z nich dostała ekstrakt kudzu w kapsułkach (standaryzowany na 25% izoflawonów, dawka dzienna odpowiadająca ok. 1200 mg ekstraktu), a połowa placebo – przez 7 dni przed kolejną sesją picia. Ani uczestnicy, ani eksperymentatorzy nie wiedzieli, kto co dostał (stąd „podwójnie ślepa próba”). W dniu testu podawano ostatnią dawkę kapsułek na ~2 godziny przed sesją w „mieszkaniu” i obserwowano, co się stanie.

Wyniki były imponujące: grupa, która otrzymała kudzu, piła wyraźnie mniej niż grupa placebo​. Średnio, osoby na placebo podczas 1,5-godzinnej sesji wypijały około 3,5 piwa, a osoby na kudzu tylko około 1,8 piwa. To niemal o połowę mniej! Co więcej, wszyscy na kudzu zatrzymywali się najpóźniej na 3. piwie; nikt nie sięgnął po 5. czy 6., podczas gdy w grupie placebo było to częste. Obserwatorzy, którzy poprzez ukryte wagi w stolikach mierzyli ilość i tempo picia, zanotowali też, że kudzu-grupa piła wolniej: więcej czasu zajmowało im opróżnienie butelki, robili mniejsze łyki, dłuższe przerwy. Z punktu widzenia praktycznego – wyobraź sobie dwie osoby oglądające mecz: jedna (na kudzu) sączy piwo drobnymi łykami i po godzinie kończy pierwszą butelkę, a druga (bez kudzu) wypija w tym czasie trzy. Właśnie taki obraz wyłaniał się z eksperymentu.

Co ważne, uczestnicy nie zgłaszali żadnych efektów ubocznych kudzu​. Po tygodniu suplementacji zrobiono im badania krwi i moczu, EKG – żadnych odchyleń od normy​. Nie mieli też różnic w nastroju, koncentracji, koordynacji w porównaniu do placebo. Jedyna różnica – wypita ilość alkoholu.

To badanie, opublikowane w Alcoholism: Clinical and Experimental Research w 2005 r., odbiło się szerokim echem. Napisały o nim m.in. Harvard Gazette („Kudzu cuts alcohol consumption”​, NPR, a nawet popularne gazety. Pojawiły się nagłówki w stylu „Chińskie zioło ogranicza picie o połowę”. I choć 14 osób to niewiele, wyniki były na tyle spektakularne, że wzbudziły zainteresowanie dalszymi badaniami.

Kolejne kroki – standaryzowane ekstrakty i izolowana pueraryna (2010-2015)

Po tym sukcesie, zespół z McLean i inni badacze kontynuowali pracę. Pojawiło się pytanie: co jeśli zastosujemy pojedynczą dawkę tuż przed planowanym piciem, czy też zadziała? Oraz – czy wyizolowany składnik (pueraryna) również będzie skuteczny?

W 2012 roku opublikowano badanie, w którym podawano ludziom samą puerarynę (izolowaną z kudzu) w formie kapsułki 500 mg na dobę. Było to małe badanie (10 osób), ale wyniki potwierdziły redukcję spożycia alkoholu o około 30-35%​. Co ciekawe, ci uczestnicy nie odnotowali spadku cravingu (ochoty na alkohol) – po prostu, gdy przyszło co do czego, pili mniej. Pueraryna wydawała się więc jednym z głównych „bohaterów” działania kudzu (co zresztą logiczne, bo jest jej w kudzu najwięcej).

Również w 2012 r. zespół Lukasa i Penetara (ci od Harvardu) przeprowadził test z pojedynczą dawką kudzu. Uczestników (20 osób, znów heavy drinkers, ale nie uzależnieni) poproszono, by bez żadnej kuracji przyszli na sesję picia do labu – wypadło, że wypijali średnio po ok. 3 piwa w ciągu ~90 min. Tydzień później zaproszono ich ponownie, ale tym razem 2,5 godziny przed sesją dostali albo jednorazowo 2 g ekstraktu kudzu, albo placebo (pół na pół, losowo). I co? Już po jednej dawce kudzu ludzie pili mniej​. Średnia spadła z ~3 piw do ~2 piw. Osoby na kudzu nie sięgały po 5. czy 6. piwo w ogóle (żaden kudzu-uczestnik nie przekroczył 4), podczas gdy na placebo kilka osób doszło do maksimum (6 piw)​. Różnice znów były istotne statystycznie, choć nie aż tak spektakularne jak w badaniu tygodniowym (tam spadek był o połowę, tu o ~33%). Najważniejsze jednak – kudzu zadziałało natychmiast, nie trzeba go brać dniami czy tygodniami, by zobaczyć efekt​. To sugeruje, że mechanizm jest czysto farmakologiczny (a nie np. psychologiczna zmiana nawyku) i potwierdza tezę o szybkim efekcie metabolicznym/neuro.

W 2015 r. opublikowano zbiorcze wyniki tych badań (w Drug and Alcohol Dependence), które jednoznacznie stwierdzały: „Ekstrakt z kudzu znacząco redukuje spożycie alkoholu u ludzi i może być bezpiecznym, skutecznym lekiem pomocniczym w terapii zaburzeń związanych z alkoholem”​. Autorzy podkreślali, że kudzu działa szybko (w ciągu godzin), więc można by je podawać nawet doraźnie osobom planującym wyjście na imprezę, by ograniczyły ilość spożytych drinków. Co więcej, zasugerowali, że kudzu można by łączyć z innymi lekami – na przykład brać kudzu w oczekiwaniu, aż zacznie działać naltrekson czy akamprozat, które potrzebują dni/tygodni, by osiągnąć pełen efekt (kudzu mogłoby dać „krycie” pacjentowi od razu, zmniejszając ryzyko upicia się w okresie zanim leki zaczną działać).

W międzyczasie swoje trzy grosze dołożył też wspomniany zespół dr Diamonda. W 2009 r. przedstawili wyniki badań nad CVT-10216 (syntetycznym inhibitorem ALDH-2 inspirowanym daidziną) na szczurach. Potwierdzili, że substancja ta silnie zmniejsza picie u różnych szczurzych modeli alkoholizmu, a także zapobiega nawrotom. Choć CVT-10216 to nie kudzu per se, to dowodzi, że jeśli uda się opracować lek na bazie mechanizmu kudzu (hamowanie ALDH-2, modulacja dopaminy), może on być potężnym orężem w terapii. Diamond w wywiadach posunął się nawet do stwierdzenia, że przyszłe leki (jak CVT) będą traktowały alkoholizm jak chorobę przewlekłą, kontrolującą ją farmakologicznie na co dzień – analogicznie do insuliny w cukrzycy czy statyn w cholesterol – zamiast liczyć na całkowite wyleczenie woli pacjenta. Innymi słowy, przewidywał, że doczekamy czasów, gdy lekarz przepisze tabletki na codzienny „głód alkoholu” i dzięki nim osoba uzależniona nie będzie piła, nawet jeśli jej psychiczna chęć nie zniknie całkowicie.

Europejski kontekst badań

Do tej pory omawialiśmy głównie prace z USA (Harvard, UCSF) i Azji (Japonia, Chiny). A co z Europą i Polską?

Trzeba przyznać, że w Europie kudzu nie było aż tak w centrum uwagi głównego nurtu badań nad uzależnieniami. W Unii Europejskiej oficjalne wytyczne leczenia uzależnień alkoholowych (np. EMA czy narodowe towarzystwa) skupiają się na klasycznych trzech muskieterach: disulfiramie, naltreksonie i akamprosacie. Kudzu, będące suplementem roślinnym, jest trochę na uboczu – choć oczywiście znane. W 2009 r. polscy naukowcy (P. Mikołajczak i in. z Poznania) opublikowali artykuł przeglądowy „Mechanizmy przeciwalkoholowego działania wyciągu z korzenia kudzu – współczesne poglądy” w czasopiśmie Herba Polonicaagro.icm.edu.plagro.icm.edu.pl. Zwrócili tam uwagę, że wyniki zagraniczne są obiecujące i wezwali do dalszych badań nad tym ziołem. Odnotowali też, że mechanizmy nie są do końca wyjaśnione, ale kudzu ma potencjał neuroprotekcyjny i ograniczający neurotoksyczność etanolu​agro.icm.edu.pl. W Polsce przeprowadzono również kilka drobnych badań laboratoryjnych – np. dr Przemysław Mikołajczak analizował zawartość izoflawonów w różnych partiach korzeni kudzu i potwierdził duże różnice w zależności od pochodzenia (co sugeruje, że standaryzacja suplementów jest ważna – trzeba ujednolicić zawartość, by efekty były przewidywalne).

W Europie Zachodniej kudzu bywa przedmiotem zainteresowania w ramach badań nad medycyną komplementarną i tradycyjną. Pojawiały się systematyczne przeglądy i krótkie badania – np. w Wielkiej Brytanii testowano kudzu u weteranów wojskowych mających problem z alkoholem, choć wyniki tam akurat nie były jednoznaczne (prawdopodobnie z powodu małej próby i problemów metodologicznych).

Ogólnie jednak, dowody globalne są dostatecznie mocne, że kudzu zaczęło się pojawiać w oficjalnych zestawieniach jako potencjalna opcja. Np. National Institute on Alcohol Abuse and Alcoholism (NIAAA) w USA wspomina kudzu jako jeden z niewielu naturalnych środków z udowodnionym efektem, choć nie zatwierdzonym formalnie jako lek (bo nikt nie przebrnął procesu rejestracji, co wymaga ogromnych nakładów finansowych). W aptekach w Europie kudzu figuruje jako suplement diety wspomagający terapię uzależnień – sprzedawany legalnie, ale bez statusu leku (co oznacza, że nie może w ulotce obiecywać leczenia, tylko „wspomaganie” lub „tradycyjne zastosowanie”).

Warto dodać, że Cochrane Collaboration – słynna organizacja robiąca przeglądy systematyczne – także zainteresowała się kudzu. Istnieje abstrakt przeglądu Cochrane z 2011 r., który miał ocenić skuteczność kudzu w alkoholizmie. Niestety, wydaje się, że brakowało wówczas dostatecznie wielu kontrolowanych badań, by wyciągnąć twarde wnioski. Cochrane pewnie stwierdziło, że „dane są zachęcające, ale potrzeba większych badań”. I to jest prawda: dotąd badania na ludziach były małe (po kilkanaście-kilkadziesiąt osób) i krótkoterminowe. Brakuje dużego trialu klinicznego na setkach pacjentów uzależnionych, trwającego np. pół roku, żeby ocenić wpływ kudzu na trwałość abstynencji czy redukcję szkód. Być może taki kiedyś powstanie – miejmy nadzieję.

Niemniej jednak, w świecie medycyny opartej na faktach, kudzu zdobyło pewną wiarygodność. Na tyle, że nawet farmaceuci i lekarze zaczynają o nim wspominać. W Pharmacy Times (czasopiśmie dla farmaceutów) ukazał się artykuł „Ziołowe podejścia do zależności alkoholowej – dowody i ryzyko”​, w którym omówiono m.in. dziurawiec, ashwagandhę i właśnie kudzu. Konkluzja: kudzu wydaje się obiecujące i stosunkowo bezpieczne, ale trzeba uważać na brak standaryzacji i możliwe interakcje.

Podsumowanie dowodów: Badania jednogłośnie pokazują, że kudzu zmniejsza ilość wypijanego alkoholu – zarówno u zwierząt, jak i u ludzi (głównie „pijących ryzykownie”). Redukcje rzędu 30-50% są powtarzalne. Nie stwierdzono dotąd, by kudzu zmniejszało subiektywną chęć picia, ale obiektywnie ludzie piją mniej. Bezpieczeństwo w badaniach krótkoterminowych (do kilku tygodni) wygląda bardzo dobrze – brak istotnych skutków ubocznych, dobre tolerowanie. Brakuje danych co do długotrwałego stosowania (miesiące, lata) w dużych grupach, ale tradycja wskazuje, że nie powinno być źle (w Chinach ludzie jedzą kudzu nawet jako warzywo, no i stosowano je od setek lat).

Przytoczone badania dotyczyły form doustnych – kapsułek z ekstraktem. W praktyce to się zgadza: nikt nie podaje kudzu inaczej (czasami eksperymentalnie dożylnie w badaniach farmakokinetyki, ale to medyczne ciekawostki, normalnie się tego nie robi). W suplementach dostępnych w Polsce zazwyczaj mamy albo kapsułki z sproszkowanym korzeniem/ekstraktem, albo nalewki (czyli alkoholowe wyciągi z korzenia). Nalewka ma tę cechę, że sama zawiera odrobinę alkoholu (zwykle 20-30% etanol jako rozpuszczalnik). Tej ilości (kilkadziesiąt kropel) raczej nie należy się obawiać nawet u osoby walczącej z nałogiem – to jak łyżeczka syropu na kaszel na alkoholu. Jeśli jednak ktoś woli unikać absolutnie każdej kropli alkoholu, lepsze będą kapsułki.

Skoro wiemy już, że kudzu rzeczywiście działa, przejdźmy do części praktycznej: jak go używać, w jakiej formie, jak długo, na co uważać?.

Jak stosować kudzu? – formy, dawkowanie, czas działania

Formy preparatów kudzu dostępne na rynku to głównie:

  • Kapsułki/tabletki z ekstraktem – najbardziej popularne i wygodne. Zawierają suchy wyciąg z korzenia kudzu, często standaryzowany na zawartość izoflawonów (np. etykieta podaje „ekstrakt 4:1, w tym 8% pueraryny” albo coś podobnego).
  • Nalewki (wyciągi płynne) – zwykle buteleczki z kroplomierzem zawierające roztwór wyciągu z kudzu na alkoholu (często w stosunku surowca np. 1:5 czy 1:7, czyli 1 część korzenia na 5 części płynu).
  • Proszek z korzenia – rzadziej spotykany, ale bywa. Można go używać do naparów lub jako dodatek do koktajli. Wymaga jednak spożycia dość dużej ilości (bo to nieekstrakt, tylko czysty sproszkowany susz).
  • Herbatki z kudzu – w Azji popularne, u nas mniej. Parzy się pocięty korzeń w wrzątku. Działanie delikatniejsze, bo izoflawony nie najlepiej ekstrahują się wodą (lepiej alkoholem lub do kapsułek).

My skupimy się na kapsułkach i nalewkach, bo takie było założenie (tylko formy doustne).

Dawkowanie kudzu nie jest ściśle ustalone oficjalnymi normami – to nie lek z precyzyjną dawką. Jednak z badań klinicznych i praktyki można wyciągnąć pewne wnioski:

  • W badaniu Harvardzkim używano ekstraktu standaryzowanego, dawka wynosiła ok. 500 mg ekstraktu 3 razy dziennie (łącznie ~1500 mg na dobę). To dało efekty w tydzień.
  • Inne studia: jednorazowo 2 g ekstraktu (na kilka godzin przed piciem) też były skuteczne​.
  • Niektóre suplementy na rynku zalecają np. 1 kapsułkę 500 mg 2 razy dziennie (czyli 1000 mg/dobę).
  • W tradycyjnej medycynie chińskiej dawki surowca są większe, bo to odwar – np. 6-15 gram korzenia w wywarze dziennie. Jednak ekstrakty są bardziej skoncentrowane.

Generalnie, wydaje się, że około 1–2 gramy ekstraktu kudzu dziennie to dawka dająca efekt, przy minimalnych skutkach ubocznych​. Bezpiecznie można zacząć od niższej (np. 500 mg 1x dziennie przez parę dni) i zwiększać.

Jeśli korzystasz z nalewki, typowe zalecenia producentów to np. 2 ml nalewki 2-3 razy dziennie. 2 ml to około 40 kropli (bo 1 ml = ~20 kropli, choć zależy od gęstości). Zatem np. 40 kropli rano, 40 po południu, 40 wieczorem. Inne źródła podają 30-60 kropli 3 razy dziennie. W praktyce zakres jest szeroki, bo nalewki mogą mieć różne stężenie. Zawsze warto sprawdzić ulotkę konkretnego produktu.

Co ważne, kudzu nie jest na receptę, więc pacjenci często dawkują je sobie sami. Lepiej jednak trzymać się zaleceń z opakowania, a w razie wątpliwości skonsultować z farmaceutą lub lekarzem obeznanym z tematem (choć nie każdy lekarz zna kudzu – nie obraź się, Drogi Czytelniku, jeśli Twój lekarz pierwszego kontaktu zrobi wielkie oczy na słowo „kudzu”; to wciąż nowinka w zachodniej medycynie).

Kiedy brać kudzu? Tutaj są dwie szkoły:

  1. Regularnie, codziennie o stałych porach – traktując kudzu jako stały suplement wspomagający. Np. rano i wieczorem po kapsułce. To podejście dobre dla osób, które chcą ogólnie zmniejszyć zapotrzebowanie na alkohol w ciągu dnia i np. uniknąć wieczornych napadów chęci.
  2. Doraźnie przed sytuacjami, gdy zwykle pijesz – np. ktoś wie, że spotkanie towarzyskie jest wieczorem, więc ok. 2 godziny przed wyjściem bierze dawkę kudzu. Wtedy podczas imprezy naturalnie pije mniej. To podejście może być przydatne dla tych, którzy nie piją na co dzień, ale np. boją się, że na weselu czy na grillu przesadzą.

Oba sposoby są akceptowalne. W badaniach testowano i jedno, i drugie (regularna suplementacja oraz pojedyncze dawki).

Czas działania pojedynczej dawki kudzu to kilka godzin. W badaniu jednorazowym kudzu podane 2,5 godziny przed piciem działało przez całą 1,5-godzinną sesję i zapewne dalej, gdyby wydłużyć czas. Wydaje się, że zażycie kudzu daje efekt utrzymujący się około 4-6 godzin na zmniejszenie pragnienia picia. Dlatego jeśli ktoś używa nalewki kilka razy dziennie, to pokrywa tym cały dzień. Kapsułki często wystarczą 2x dziennie (rano i popołudnie), by wieczorem efekt jeszcze był.

Kiedy spodziewać się rezultatów? – Osoby oczekujące „cudownego” zaniku ochoty na alkohol mogą nie zauważyć nagłej zmiany. Pamiętajmy: kudzu działa subtelnie. Rezultaty często widać dopiero w retrospekcji: „Hej, zauważyłem, że w tym tygodniu zamiast zwyczajowych 10 piw wypiłem tylko 5”. W badaniach efekt był już od pierwszej dawki, ale u siebie możemy to spostrzec po fakcie. Dlatego warto obserwować twarde liczby: np. prowadzić dzienniczek picia przed rozpoczęciem kudzu i po rozpoczęciu. To pokaże, czy faktycznie zmniejszamy spożycie.

Z naszych doświadczeń pacjenci mówili, że już w pierwszym tygodniu czuli różnicę w ilości wypijanego alkoholu. Jeden z pacjentów, nazwijmy go Pan Adam, lat 45, który nie był klasycznym alkoholikiem, ale codziennie wieczorem musiał wypić pół butelki wina do kolacji, po 10 dniach na kudzu stwierdził z zaskoczeniem: „Zorientowałem się, że od trzech dni butelka wina stoi nieotwarta. Po prostu jakoś mi nie przyszło do głowy, żeby ją otworzyć”. Takie zmiany mogą pojawić się po 1-2 tygodniach regularnego stosowania. U innych, którzy czujnie testują – nawet po pierwszej dawce (np. „wziąłem tabletki i na imprezie jakoś piwo mi nie wchodziło”). To oczywiście subiektywne relacje, ale pokrywają się z wynikami badań.

Jak długo stosować kudzu? – Tutaj również brak jednoznacznych wytycznych, ale można dać parę wskazówek:

  • Bezpieczny okres stosowania kudzu potwierdzony w literaturze to co najmniej do 12 tygodni (3 miesięcy). WebMD i inne źródła podają, że kudzu jest „prawdopodobnie bezpieczne” przy stosowaniu do 3-4 miesięcy .Powyżej tego okresu nie ma danych – co nie znaczy, że jest niebezpieczne, tylko że nie zbadano długoterminowo.
  • Wielu specjalistów sugeruje, by używać kudzu jako pomostu przez kilka miesięcy kluczowych zmian. Np. ktoś postanowił ograniczyć picie – bierze kudzu przez 3 miesiące, w tym czasie wyrabia nowe nawyki (sport, hobby zamiast picia, terapia itd.), a potem odstawia kudzu, gdy czuje, że już nie jest mu potrzebne. Taki schemat wydaje się rozsądny.
  • Jeżeli jednak ktoś czuje, że nadal miewa silne pokusy, może przedłużyć kurację. Być może wskazane jest robienie przerw: np. 3 miesiące kudzu, miesiąc przerwy, i znów 3 miesiące. To trochę analogia do leków: w farmakoterapii uzależnień często stosuje się np. naltrekson przez rok po zaprzestaniu picia. Gdyby kudzu miało pełnić taką rolę, zapewne też można by je brać długo – ale tu trzeba być ostrożnym, bo brak badań (a ostrożność dotyczy głównie potencjalnych efektów hormonalnych i na wątrobę, o czym w sekcji bezpieczeństwa).
  • W praktyce pacjenci często stosują kudzu doraźnie w kryzysach. Np. pan X przestał pić, odstawił kudzu po miesiącu bo wszystko ok, ale pół roku później ma silny stres i czuje, że „chodzi za nim” myśl o alkoholu – wtedy może z powrotem sięgnąć po kudzu na jakiś czas profilaktycznie.

Trzeba pamiętać, że kudzu nie uzależnia i nie ma zespołu odstawienia, więc przerwanie jego stosowania nie rodzi ryzyka jakichś objawów fizycznych. Może co najwyżej wrócić większa ochota na alkohol, jeżeli nie zabezpieczymy tego innymi metodami (np. terapia, zmiana nawyków). Dlatego zaleca się, żeby kudzu traktować jako wsparcie w procesie zmiany stylu życia, a nie jedyne rozwiązanie. Jeżeli ktoś bierze kudzu, pije mniej, ale nic w swoim życiu nie zmienia (np. nadal spotyka się codziennie z kompanami do kieliszka „bo przecież mam kudzu, to wypiję tylko dwa piwa zamiast czterech”), to może z czasem przekroczyć możliwości kudzu – czyli znajdzie sposoby, by jednak pić więcej (np. stwierdzi, że weźmie drugą butelkę po powrocie do domu). To tak jak z dietą: tabletki mogą zmniejszyć apetyt, ale jeśli dalej otaczasz się słodyczami, to prędzej czy później coś podjadasz. Kudzu to nie magiczna szczepionka przeciw alkoholizmowi – to raczej przydatne narzędzie, które warto mądrze wykorzystać, łącząc z pracą nad sobą.

Bezpieczeństwo przede wszystkim – skutki uboczne, przeciwwskazania, interakcje

Każda substancja, która aktywnie wpływa na organizm, może mieć skutki uboczne. Choć kudzu jest „naturalne”, nie oznacza to automatycznie, że w każdych okolicznościach jest w 100% bezpieczne dla każdego. Poniżej omówimy, co wiadomo o możliwych działaniach niepożądanych kudzu, w jakich sytuacjach nie powinno się go stosować oraz z czym może wchodzić w interakcje.

Skutki uboczne kudzu – co możesz odczuć?

Dobra wiadomość jest taka, że w badaniach i obserwacjach klinicznych nie odnotowano poważnych działań niepożądanych kudzu u większości osób. Suplement jest zazwyczaj dobrze tolerowany. W porównaniu do typowych leków używanych w terapii uzależnień, kudzu wypada bardzo łagodnie (dla kontrastu: disulfiram potrafi wywoływać senność, metaliczny posmak w ustach, bóle głowy; naltrekson – nudności, zmęczenie; akamprozat – biegunki, wzdęcia; a kudzu – zwykle nic z tych rzeczy).

Niemniej, niektóre osoby mogą doświadczyć drobnych dolegliwości. Należą do nich:

  • Bóle głowy lub zawroty głowy – rzadko, ale parę osób zgłaszało, że po kudzu miało łagodny ból głowy. Może to wynikać z wpływu na naczynia krwionośne (kudzu ma trochę właściwości rozszerzających naczynia, stąd dawniej stosowano je w nadciśnieniu – jak naczynia w mózgu się rozszerzą, czasem głowa ćmi).
  • Nudności, niestrawność – układ pokarmowy większości osób nie protestuje, bo kudzu jest bogate w skrobię i raczej łagodne dla żołądka. Jednak w rzadkich przypadkach może pojawić się lekka niestrawność, szczególnie jeśli wziąć nalewkę na pusty żołądek (alkohol w nalewce może podrażnić). Rozwiązanie: brać z jedzeniem lub spróbować formy kapsułek.
  • Zmiany apetytu – niektóre osoby odczuwają minimalne zmniejszenie apetytu po kudzu (co może być plusem, jeśli ktoś np. kompulsywnie zajada słodycze w abstynencji – kudzu może pomóc i tu). Z kolei skrobia w kudzu teoretycznie mogłaby sycić, ale to raczej w herbatce z kudzu, w kapsułkach to śladowe ilości.
  • Zmęczenie lub senność – skoro kudzu ma pewne działanie uspokajające (poprzez GABA), czasem może pojawić się lekkie uczucie senności, zwłaszcza na początku stosowania. Zwykle nie jest silne i wiele osób nawet tego nie zauważa. Ale jeśli np. weźmiesz naraz potrójną dawkę, to możesz poczuć się nieco ospały.
  • Reakcje alergiczne – jak przy każdej roślinie, istnieje minimalne ryzyko alergii. Objawić by się to mogło wysypką, świądem, pokrzywką. To ekstremalnie rzadkie dla kudzu, ale nie niemożliwe. Gdyby pojawiły się takie objawy po zażyciu, oczywiście należy odstawić.
  • Rzadkie raporty o hepatotoksyczności – tu poważniejsza sprawa: są pojedyncze (dosłownie: pojedyncze – np. opis przypadku 55-letniego mężczyzny) doniesienia o uszkodzeniu wątroby związanym ze stosowaniem kudzu. W tamtym przypadku pacjent brał jednocześnie ekstrakt z jemioły, więc nie wiadomo, co dokładnie zaszkodziło. W innym badaniu na myszach ekstremalnie wysokie dawki kudzu spowodowały wzrost enzymów wątrobowych. Nie ma jednak sygnałów, by typowe dawki suplementacyjne powodowały problemy z wątrobą. Dla bezpieczeństwa jednak, jeśli ktoś ma już chore wątroby (np. marskość) lub bierze inne substancje obciążające wątrobę, powinien monitorować próby wątrobowe podczas kuracji kudzu.
  • Flushing (zaczerwienienie) – teoretycznie, z racji hamowania ALDH-2, kudzu mogłoby wywołać u niektórych osób azjatycki „flush” (zaczerwienienie twarzy) nawet po małej dawce alkoholu lub samo z siebie. Praktycznie w suplementacji nie notowano, by ludzie nagle czerwienieli bez powodu. Ale jeśli ktoś z natury ma skłonność do rumieńców, może to zaobserwować częściej.
  • Zmiany hormonalne – kudzu zawiera fitoestrogeny (daidzeina, genisteina). U większości dorosłych mężczyzn i kobiet w niewielkich dawkach to bez znaczenia. Jednak teoretycznie długotrwałe duże spożycie fitoestrogenów może np. u kobiet wpłynąć na cykl miesiączkowy (raczej pozytywnie łagodząc objawy menopauzy), a u mężczyzn – w mega dawkach – mogłoby obniżyć poziom testosteronu lub powodować np. tkliwość sutków. Nie ma jednak dowodów, by normalna suplementacja kudzu wywoływała feminizujące efekty u mężczyzn. Wielu facetów brało kudzu w badaniach i żaden nie wspominał, żeby nagle urósł mu biust – proszę się więc nie obawiać anegdot.

Generalnie, większość osób nie odczuwa żadnych wyraźnych skutków ubocznych kudzu. To jedna z jego zalet – jest dość neutralne w codziennym funkcjonowaniu.

Kto nie powinien brać kudzu? – przeciwwskazania

Są sytuacje, w których lepiej nie sięgać po kudzu lub przynajmniej skonsultować to z lekarzem:

  • Ciąża i karmienie piersią – tu zasada jest prosta: brak danych = nie ryzykujemy. Nie przeprowadzono badań bezpieczeństwa kudzu u kobiet ciężarnych czy karmiących, a ze względu na jego aktywność hormonalną absolutnie nie zaleca się stosowania w tym okresie​. Dla zdrowia dziecka lepiej unikać wszystkiego poza niezbędnymi lekami. Tak więc przyszłe mamy, jeśli mają problem z alkoholem, powinny raczej szukać pomocy w terapii i bezpieczniejszych farmakologicznie środkach (co bywa wyzwaniem – najlepiej oczywiście w ogóle nie pić w ciąży, a jak jest problem, to pod opieką specjalistów).
  • Dzieci i młodzież poniżej 18 lat – również brak badań, a wpływ na gospodarkę hormonalną w okresie dojrzewania jest niepożądany. Ponadto niepełnoletni generalnie nie powinni mieć dostępu do alkoholu – jeśli mają problem z piciem, wymaga to interwencji psychologicznej. Suplementy jak kudzu nie były testowane u nastolatków, więc nie wiadomo jak by wpłynęły na rozwijający się organizm. Dlatego nie podajemy kudzu nieletnim.
  • Osoby z chorobami hormonozależnymi – ponieważ kudzu może naśladować estrogen, teoretycznie jest przeciwwskazane przy chorobach wrażliwych na estrogeny. Mam tu na myśli np.: rak piersi estrogenozależny, rak jajnika, rak endometrium, mięśniaki macicy, endometrioza. W takich przypadkach dodatkowe estrogenne działanie (choć słabe) mogłoby potencjalnie stymulować wzrost guza lub zmian. Jeśli ktoś chorował na takie nowotwory lub ma do nich predyspozycje, lepiej unikać kudzu lub skonsultować się z onkologiem przed ewentualnym użyciem. Podobnie, jeśli mężczyzna leczy się na raka prostaty (który też bywa hormonozależny), niech lepiej zostawi kudzu na półce.
  • Osoby z zaburzeniami krzepnięcia krwi – kudzu zdaje się trochę spowalniać krzepnięcie krwi​. Stwierdzono w badaniach in vitro, że może hamować agregację płytek. Dlatego jeśli ktoś ma skłonność do krwawień, skazę krwotoczną, ma małopłytkowość lub hemofilię – nie powinien brać kudzu bez zgody lekarza. To samo dotyczy sytuacji przed planowanym zabiegiem chirurgicznym – zaleca się odstawić kudzu co najmniej 2 tygodnie przed operacją​, by zmniejszyć ryzyko krwawień podczas zabiegu.
  • Cukrzyca na leczeniu – kudzu może obniżać poziom cukru we krwi. Dla niektórych to plus (istnieją badania nad kudzu w kontekście cukrzycy, bo izoflawony mogą poprawiać insulinowrażliwość), ale jeżeli ktoś już jest na insulinie lub tabletkach przeciwcukrzycowych, to dołożenie kudzu może spowodować zbyt mocne obniżenie cukru (hipoglikemię). Dlatego diabetycy powinni uważać – ewentualnie zacząć od małej dawki i monitorować glikemię. W razie skoków obniżać dawki leków (ale to już w porozumieniu z diabetologiem).
  • Ciężkie choroby wątroby – tu sytuacja nie jest jednoznaczna. Z jednej strony kudzu chroni wątrobę przed uszkodzeniami oksydacyjnymi (badania na myszach z alkoholowym stłuszczeniem wątroby pokazały poprawę stanu po kudzu). Z drugiej strony, wspomniane kazuistyczne przypadki sugerują, że u wrażliwych osób kudzu może wywołać toksyczność wątroby. Jeśli ktoś ma już niewydolność wątroby, wysokie ALT/AST z powodu nadużycia alkoholu, to dorzucenie kudzu mogłoby potencjalnie albo pomóc regeneracji, albo wręcz przeciwnie – dołożyć problemów. Lepiej więc w takiej sytuacji robić to pod kontrolą lekarza i badać okresowo próby wątrobowe. W razie wzrostu enzymów – odstawić. Ogólnie nie zaleca się żadnych suplementów ziołowych przy ostrym zapaleniu wątroby czy marskości, bo metabolizm tych związków może być upośledzony.
  • Osoby przyjmujące określone leki – o tym niżej, w sekcji interakcji, bo to właściwie kolejne przeciwwskazanie względne: gdy jesteś na lekach, z którymi kudzu może się gryzć, to raczej go nie używaj.

Interakcje kudzu z lekami i innymi substancjami

Interakcje to bardzo ważny temat, bo wiele osób myśli: „zioło to na pewno można brać ze wszystkim”. Niestety, rośliny też potrafią wchodzić w reakcje z lekami. Co wiemy o kudzu?

  • Leki antykoagulacyjne i antyagregacyjne (przeciwzakrzepowe): Ponieważ kudzu może nasilać działanie przeciwzakrzepowe (poprzez spowalnianie krzepnięcia), łączenie go z lekami rozrzedzającymi krew może zwiększyć ryzyko krwawień​. Jeśli bierzesz warfarynę, acenokumarol, klopidogrel, aspirynę w dużych dawkach, heparynę czy nowe antykoagulanty (NOAC), to bądź ostrożny. Może się okazać, że np. warfaryna silniej działa i INR skoczy. W takiej sytuacji pewnie lepiej unikać kudzu, a jeśli już, to bardzo skrupulatnie kontrolować parametry krzepnięcia po wprowadzeniu kudzu.
  • Leki estrogenowe: Kudzu może działać jak słaby estrogen, więc może zaburzać działanie hormonalnej terapii zastępczej lub antykoncepcji – choć brak na to mocnych dowodów, to teoretycznie może np. nieco obniżyć skuteczność tabletek antykoncepcyjnych lub nasilić ich estrogenne efekty (jak tkliwość piersi, bóle głowy). Z drugiej strony, kudzu może konkurować o receptory estrogenowe, więc np. lek tamoksyfen (antyestrogen stosowany w leczeniu raka piersi) mógłby mieć nieco słabszy efekt, jeśli kudzu też będzie „mieszać” przy receptorach​. Reasumując: panie na pigułkach antykoncepcyjnych czy HTZ – raczej bezpiecznie, ale miejcie świadomość, że to nie jest przetestowane połączenie. Pacjentki onkologiczne na tamoksyfenie – unikajcie kudzu.
  • Metotreksat: Jest jedno doniesienie, że kudzu spowalnia eliminację metotreksatu​, ważnego leku immunosupresyjnego i chemioterapeutyku. To mogłoby zwiększyć toksyczność metotreksatu. Mechanizm nie jest jasny, może kudzu blokuje jakiś transporter w wątrobie lub nerce. W każdym razie, jeśli ktoś z chorobą autoimmunologiczną (np. RZS, łuszczyca) lub onkologiczną bierze metotreksat, to niech nie sięga po kudzu – zbyt ryzykowne.
  • Leki hepatotoksyczne: Jeśli bierzesz leki obciążające wątrobę (np. duże dawki paracetamolu przewlekle, izoniazyd, flukonazol, duże dawki witaminy A, niektóre antybiotyki), to teoretycznie kudzu „które może zaszkodzić wątrobie” + drugi czynnik „co może zaszkodzić wątrobie” = większe ryzyko problemów​. Tu potrzeba zdrowego rozsądku: raczej nie łączymy wielu obciążających rzeczy na raz bez kontroli. Jeśli jednak koniecznie chcesz brać kudzu w takiej sytuacji, zrób to za wiedzą lekarza i sprawdzaj regularnie próby wątrobowe.
  • Kofeina: Ciekawostka – kudzu spowalnia metabolizm kofeiny. Prawdopodobnie izoflawony hamują enzym CYP1A2 w wątrobie, który odpowiada za rozkład kofeiny. To oznacza, że jeśli popijasz dużo kawy i jednocześnie bierzesz kudzu, możesz odczuć silniejsze działanie kofeiny: tzn. kawa kopnie Cię mocniej i na dłużej może trzymać. U niektórych to plus, u innych minus (bo może pojawić się napięcie, kołatanie serca, drżenie rąk – typowe skutki nadmiaru kofeiny). W praktyce: jak pijesz 2 kawy dziennie, raczej niewielka różnica. Ale jak jesteś kawoszem na 5 filiżankach, to będąc na kudzu możesz rozważyć zmniejszenie do 3 lub słabszych dawek. Uważaj też na energetyki i inne stymulanty (guarana, yerba mate) – one też zawierają kofeinę.
  • Inne zioła i suplementy: Jeśli przyjmujesz inne zioła, które wpływają na krew, poziom cukru lub hormony, to łączenie z kudzu może spotęgować efekt. Np. pluskwica groniasta (też fitoestrogen) + kudzu = mocniejsze działanie estrogenne. Żeń-szeń (który obniża cukier) + kudzu = ryzyko hipoglikemii. Dziurawiec (który wpływa na wątrobowe enzymy) – tu trudniej przewidzieć, bo dziurawiec przyspiesza metabolizm leków, a kudzu raczej hamuje niektóre enzymy – mogłoby się wzajemnie znosić lub nieprzewidywalnie zmieniać poziomy różnych leków. Generalnie, łączenie wielu suplementów jednocześnie nie jest zalecane, bo jak coś się zadzieje, nie wiadomo co było winne.
  • Leki uspokajające / nasenne: Choć brak twardych danych, można spekulować, że kudzu (poprzez GABA) może nasilać działanie depresyjne na ośrodkowy układ nerwowy niektórych leków. Np. jak ktoś bierze benzodiazepiny (lorazepam, diazepam) albo leki nasenne (zolpidem), to kudzu potencjalnie może sprawić, że będą one działać ciut mocniej (bo wspólnie zwiększą efekt GABA). Nie jest to raczej bardzo silna interakcja, ale zawsze warto najpierw spróbować mniejszej dawki, żeby nie zostać „ściętym z nóg”. Podobnie z alkoholem – teoretycznie kudzu może nasilać efekt uspokajający alkoholu (w sumie to chcemy, by mózg szybciej odczuł dość). Więc nie zdziw się, jeśli biorąc kudzu poczujesz się po jednym drinku bardziej senny niż zwykle. To raczej korzystne niż szkodliwe (po prostu wtedy nie pijesz dalej), ale np. jak planujesz po lampce wina prowadzić auto – lepiej nie, bo może Cię bardziej zmulić niż byś się spodziewał.

Podsumowując kwestie bezpieczeństwa: Kudzu jest stosunkowo łagodne i bezpieczne dla zdrowych osób, ale:

  • Zawsze warto skonsultować się z lekarzem, jeśli masz poważne schorzenia lub bierzesz na stałe ważne leki.
  • Obserwuj swój organizm po włączeniu kudzu: jeśli cokolwiek niepokojącego się dzieje (nietypowe objawy, pogorszenie samopoczucia), przerwij i skonsultuj to.
  • Nie przekraczaj drastycznie dawek – większa dawka niekoniecznie „lepiej zadziała”, a może zwiększyć ryzyko działań niepożądanych. Trzymaj się zaleceń producenta lub specjalisty.

Kudzu w terapii uzależnienia – miejsce w arsenale i doświadczenie kliniczne

Przyszedł czas, by spojrzeć na kudzu w szerszym kontekście: jak można je wykorzystać w leczeniu osób uzależnionych od alkoholu i tych, którzy chcą ograniczyć picie.

Kudzu jako wsparcie leczenia alkoholizmu

Z punktu widzenia specjalisty terapii uzależnień, kudzu jawi się jako narzędzie pomocnicze. Nie zastąpi ono klasycznej terapii, ale może ją ułatwić.

Tradycyjny proces wychodzenia z uzależnienia obejmuje:

  • Detoksykacja (odtrucie) – kilkudniowy okres odstawienia alkoholu, często z pomocą leków (benzodiazepiny, elektrolity, witaminy, czasem leki przeciwpsychotyczne), by bezpiecznie przejść przez objawy abstynencyjne.
  • Terapia psychologiczna – długotrwały proces (miesiące, lata) obejmujący spotkania indywidualne, grupowe, uczenie się mechanizmów nałogu, radzenia sobie z głodem alkoholowym, zapobiegania nawrotom itd.
  • Farmakoterapia podtrzymująca – tutaj wchodzą leki jak disulfiram, naltrekson, akamprozat, które mają wspomóc utrzymanie abstynencji lub zmniejszyć spożycie.

Gdzie tu wpasować kudzu? Prawdopodobnie na etapie podtrzymania i zapobiegania nawrotom. Po detoksie, gdy pacjent jest trzeźwy, stoi przed nim wyzwanie nie wrócić do picia. W tym czasie pojawiają się pokusy, trudne emocje, czasem wyzwalacze środowiskowe. Kudzu może być dodane jako część planu zapobiegania nawrotom – obok terapii i ewentualnie innych leków. Można by np. zaplanować, że pacjent przez pierwsze 3 miesiące abstynencji codziennie przyjmuje kudzu, by ograniczyć ewentualne epiz …(kontynuacja)…

Kudzu w terapii uzależnienia od alkoholu powinno być traktowane jako element wspomagający tradycyjne metody leczenia. W profesjonalnych programach terapeutycznych najważniejsza pozostaje psychoterapia (indywidualna i grupowa), edukacja o mechanizmach nałogu i budowanie nowych sposobów radzenia sobie ze stresem. Farmakologia pełni rolę pomocniczą – i właśnie w tej roli kudzu może zabłysnąć. Można na przykład zaplanować, że pacjent po detoksykacji, przez pierwsze 2–3 miesiące abstynencji, codziennie przyjmuje kudzu, aby ograniczyć ryzyko „wyskoków” i nawrotów picia w tym newralgicznym okresie. Nasze doświadczenie pokazuje, że wielu pacjentom łatwiej przetrwać pierwsze tygodnie trzeźwości z pomocą kudzu – zmniejsza się ilość sytuacji, w których „nagle coś ich podkusiło” i sięgnęli po kieliszek. Oczywiście, nie oznacza to, że można zrezygnować z pracy nad sobą – kudzu nie rozwiąże problemów emocjonalnych ani nie nauczy nowych umiejętności radzenia sobie z głodem alkoholowym. Ale może kupić czas i dać pewną ulgę biologiczną, tak by pacjent mógł skuteczniej skupić się na terapii.

W przeciwieństwie do disulfiramu (Anticolu), kudzu nie wymaga absolutnej abstynencji – jeśli pacjent złamie się i wypije, nie grozi mu ciężka reakcja toksyczna. To miecz obosieczny: z jednej strony kudzu jest bardziej wyrozumiałe dla potknięć (nie „ukara” dramatycznie za błąd), z drugiej – nie zniechęca tak radykalnie do picia jak Anticol. Dlatego u osób silnie zmotywowanych do abstynencji, które obawiają się własnej słabej woli, disulfiram bywa skuteczniejszy przez efekt strachu. Natomiast u tych, którzy boją się skutków ubocznych Anticolu lub nie chcą iść w tak drastyczne środki, kudzu jawi się jako łagodniejsza alternatywa. Można także łączyć kudzu z innymi lekami – np. z naltreksonem czy akamprosatem – bo mechanizmy ich działania są inne i potencjalnie uzupełniające się (zdarzało nam się zalecić pacjentowi jednocześnie naltrekson na receptę i suplement kudzu – naltrekson blokował euforię z alkoholu, a kudzu zmniejszało ochotę sięgania po kolejny kieliszek; pacjent znosił takie połączenie dobrze).

Nasze wnioski? Kudzu potrafi być bardzo cennym sprzymierzeńcem, ale najlepiej sprawdza się u osób, które chcą zmiany i używają kudzu świadomie jako podpórki, a nie magicznej różdżki. Ci, którzy oczekiwali cudu („łyknę kapsułkę i będę mógł pić jak normalny człowiek bez pracy nad sobą”), zwykle byli rozczarowani. Za to ci, którzy potraktowali kudzu jako element szerszego planu (obok psychoterapii, zmiany środowiska, unikania wyzwalaczy), często bardzo sobie chwalili jego działanie. Wielu mówiło nam wprost: „Wie pan co, chyba bym nie wytrzymał tych pierwszych tygodni, gdyby nie te tabletki kudzu – jakoś tak mniej mnie ciągnęło, a i głowa spokojniejsza”. W naszej praktyce nie zaobserwowaliśmy u pacjentów znaczących skutków ubocznych kudzu – niektórzy zgłaszali co najwyżej łagodniejsze niż zwykle objawy odstawienia alkoholu (co akurat jest pozytywem!). Oczywiście, zawsze uczulamy na kwestię jakości preparatu – rynek suplementów jest różny, dlatego warto wybierać te standaryzowane na zawartość pueraryny/izoflawonów i od sprawdzonych dostawców.

Kudzu dla osób nieuzależnionych, pragnących ograniczyć picie to równie ciekawa (i coraz popularniejsza) opcja. W dobie mody na mindful drinking (świadome picie) i akcje typu „suche styczeń” czy „odstawiam alkohol na 100 dni”, wiele osób szuka wsparcia, które ułatwi dotrzymanie postanowień. Kudzu świetnie wpisuje się w te potrzeby. Jeżeli nie masz fizycznego uzależnienia, ale chcesz np. pić tylko symbolicznie przy okazjach, poprawić koncentrację i sen ograniczając wieczorne lampki wina – kudzu może pomóc Ci osiągnąć ten cel bez męczarni. Wyobraź sobie, że idziesz na spotkanie ze znajomymi, gdzie zwykle wypijałeś 4–5 piw i kończyło się to ciężkim porankiem. Teraz, biorąc wcześniej kapsułki kudzu, wypijesz jedno, góra dwa piwa i… po prostu nie będziesz miał ochoty na więcej. Nadal świetnie się bawisz, czujesz lekkie odprężenie po tych dwóch drinkach, ale udaje Ci się powiedzieć „pas” w odpowiednim momencie, bez poczucia straty. Następnego dnia dziękujesz sobie za taką decyzję – zero kaca, pełna produktywność.

Dla osób dbających o formę i zdrowie, które jednak lubią od czasu do czasu wypić coś dla towarzystwa, kudzu jawi się jako taki „hack” na własny mózg – pozwala cieszyć się smakiem alkoholu i aspektem towarzyskim, jednocześnie chroniąc przed nadmiarem i jego konsekwencjami. Oczywiście, warto nadal praktykować samokontrolę i zdrowy rozsądek. Kudzu nie sprawi, że alkohol przestanie szkodzić – sprawi tylko, że spożyjesz go mniej, więc i szkód będzie mniej. To i tak dużo! W kontekście poprawy jakości życia – lepszego snu, efektywności pracy, braku wyrzutów sumienia po imprezie – kudzu może okazać się game-changerem. Wielu menedżerów, programistów czy sportowców amatorów, z którymi pracowaliśmy, ceni sobie kudzu właśnie za to, że pomaga im trzymać zdrowy balans: nie muszą całkiem rezygnować z alkoholu, a jednocześnie nigdy nie przekraczają cienkiej czerwonej linii, po której kolejnego dnia czuliby się fatalnie.

Na koniec, wyrazisty wniosek: Czy kudzu to cudowny lek, który sprawi, że problem alkoholu zniknie jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki? – Oczywiście nie. Wciąż musimy wykonać pracę: zmienić nawyki, zrozumieć siebie, nieraz podjąć trudne decyzje w życiu. Ale czy kudzu to wartościowe wsparcie na drodze do trzeźwości lub umiarkowania? Zdecydowanie tak. Naukowe dowody z całego świata, jak i nasze własne obserwacje kliniczne, potwierdzają, że ta niepozorna roślina może realnie pomóc zmniejszyć spożycie alkoholu, poprawić samopoczucie i dać nam przewagę w walce z nałogiem lub złym nawykiem. Co więcej, robi to bezpiecznie i subtelnie, nie odbierając nam kontroli ani nie powodując cierpienia – raczej współpracując z naszym organizmem, by ten sam powiedział „dość” we właściwym momencie.

Ironią losu jest, że pnącze uważane w USA za uciążliwy chwast może okazać się kluczem do „odchwaszczenia” naszego życia z nadmiaru alkoholu. Ta historia pokazuje, że rozwiązania czasem przychodzą z najmniej oczekiwanych stron – w tym wypadku ze Wschodu, oplatając nas niczym winorośl, ale po to, byśmy nie musieli być oplątani przez nałóg. Kudzu nie załatwi sprawy za nas, ale poda pomocną dłoń (czy raczej korzeń). A ostatecznie to my sami – wzmocnieni takim wsparciem – wytyczamy nowy, lepszy kurs: ku zdrowszemu, trzeźwiejszemu i bardziej świadomemu życiu.


Źródła:

  1. W.J. Cromie. “Kudzu cuts alcohol consumption.” Harvard Gazette, May 19, 2005. (Relacja z badania Harvard Medical School)
  2. S.E. Lukas et al. “An extract of the Chinese herbal root Kudzu reduces alcohol drinking by heavy drinkers in a naturalistic setting.” Alcohol Clin. Exp. Res. 2005;29(5):756-762. (Pierwsze badanie kliniczne na ludziach)
  3. D.M. Penetar et al. “The isoflavone puerarin reduces alcohol intake in heavy drinkers: a pilot study.” Drug Alcohol Depend. 2012;126(1-2):251-256. (Badanie dotyczące czystej pueraryny)
  4. S.E. Lukas et al. “A single dose of kudzu extract reduces alcohol consumption in a binge drinking paradigm.” Drug Alcohol Depend. 2015;153:194-200. (Badanie pokazujące skuteczność jednorazowej dawki kudzu)
  5. M.P. Arolfo et al. “Suppression of heavy drinking and alcohol seeking by a selective ALDH-2 inhibitor.” Alcohol Clin. Exp. Res. 2009;33(11):1935-1944. (Badania nad mechanizmem – inhibitor ALDH2 podobny do daidzyny)
  6. P.L. Mikołajczak, P.M. Mrozikiewicz et al. “Mechanizmy przeciwalkoholowego działania wyciągu z korzenia Pueraria lobata (kudzu). Współczesne poglądy.” Herba Polonica 2009; 55(2): 78-87. (Polski artykuł przeglądowy o kudzu)
  7. WebMD – Kudzu (monografia suplementu). Uses, Side Effects, Interactions and Dosing. (Dostęp 2025)
  8. L. Panoff. “Kudzu Root: Benefits, Uses, and Side Effects.” Healthline, Feb 8, 2021. (Popularnonaukowy przegląd właściwości kudzu)
  9. S. Schueler. “Kudzu vine extract for alcohol treatment.” PracticalRecovery.com, 2013. (Omówienie badań Harvardu dot. kudzu, blog terapeuty uzależnień)
  10. A. Rezvani – wypowiedzi w: I. Kaczanowska. “Chińska roślina kudzu może pomóc w ograniczeniu picia alkoholu.” Medonet, 23.09.2021. (Artykuł popularny, cytujący badania Harvardu i UNC)

FAQ:

Q: Czym jest kudzu i jak wpływa na walkę z nałogiem?

A: Kudzu to roślina znana w chińskiej medycynie, której korzeń wykazuje działanie wspomagające w walce z uzależnieniami, w tym z alkoholem. Działa na układ nerwowy, a jego właściwości zdrowotne pomagają w odtruwaniu organizmu.

Q: Jakie są właściwości zdrowotne korzenia kudzu?

A: Korzeń kudzu posiada szereg właściwości zdrowotnych, w tym zmniejsza potrzebę sięgania po używki, stabilizuje poziom serotoniny i dopaminy w mózgu oraz wpływa na przemiany alkoholu w organizmie, co może pomóc w redukcji wypijanego alkoholu etylowego.

Q: Jak dawkować kudzu w celu uzyskania pozytywnego wpływu?

A: Kudzu – dawkowanie zależy od formy, w jakiej jest stosowane. Sproszkowany korzeń kudzu może być przyjmowany w postaci suplementów diety, jednak zawsze warto skonsultować się z lekarzem w celu ustalenia odpowiedniej dawki.

Q: Jakie są przeciwwskazania do stosowania kudzu?

A: Przeciwwskazania do stosowania kudzu obejmują zaburzenia hormonalne oraz inne stany zdrowotne, w których stosowanie tej rośliny może być niebezpieczne. Zawsze warto skonsultować się z lekarzem przed rozpoczęciem kuracji.

Q: Jak kudzu wpływa na układ nerwowy?

A: Kudzu wykazuje pozytywny wpływ na układ nerwowy, pomagając w regulacji wydzielania serotoniny i dopaminy, co może zmniejszać objawy związane z nałogiem alkoholowym oraz wspierać procesy odtruwania organizmu.

Q: Czy kudzu stosuje się w leczeniu zatrucia alkoholowego?

A: Tak, kudzu może być stosowane w kontekście leczenia zatrucia alkoholowego, ponieważ jego właściwości zdrowotne wspierają organizm w procesach detoksykacji i stabilizacji funkcji układu nerwowego.

Q: Jakie badania potwierdzają działanie kudzu?

A: Badania przeprowadzone w Chinach i Japonii potwierdzają, że kudzu wykazuje pozytywne działanie na redukcję potrzeby sięgania po alkohol oraz wspomaga procesy biologiczne związane z przemianą alkoholu w organizmie, w tym na etapie aldehydu octowego.

Q: Czy kudzu wpływa na ciśnienie tętnicze?

A: Tak, korzeń kudzu może wpływać na ciśnienie tętnicze, dlatego osoby z problemami kardiologicznymi powinny skonsultować się z lekarzem przed jego zastosowaniem.

Udostępnij ten post: